Diese Website verwendet Cookies. Cookies helfen uns bei der Bereitstellung unserer Dienste. Durch die Nutzung unserer Dienste erklären Sie sich damit einverstanden, dass wir Cookies setzen. Bei uns sind Ihre Daten sicher. Wir geben keine Ihrer Analyse- oder Kontaktdaten an Dritte weiter! Weiterführende Informationen erhalten Sie in der Datenschutzerklärung.
Prawnik Dirk Sattelmaier jest obrońcą od 20 lat. Opisuje on wyroki wydane w sądzie podczas dwóch ostatnich lat Corony jako jeżące włosy na głowie. W swoim raporcie wyjaśnia, jak przestępstwa Corony i popełnione wykroczenia są karane w sposób nieproporcjonalny.[weiterlesen]
W dniu 10 stycznia br. gościem dziennikarza Paula Brandenburga był obrońca Dirk Sattelmaier. "Tytuł programu brzmiał: "Łamacze prawa w szatach: Niesprawiedliwa sprawiedliwość reżimu". Pan Sattelmaier jest od 20 lat obrońcą w sprawach karnych i zrelacjonował swoje doświadczenia z ostatnich dwóch lat Corony w sądzie. Jest współzałożycielem stowarzyszenia "Anwälte für Aufklärung" (Prawnicy dla Oświecenia) i stał się znany m.in. dzięki jednemu ze swoich klientów, Michaela Ballwega.
W tym programie Kla.TV streścił dla Państwa swoje najważniejsze osobiste oceny tego, co dzieje się obecnie w niemieckich sądach z wywiadu. Obrońca Dirk Sattelmaier rozpoczyna swoje uwagi od wspomnienia swojego pierwszego procesu jako obrońca tak zwanego "krytyka środków".
Pamięta on
"lodowaty wiatr na karku, że tu dzieje się coś bardzo wyjątkowego, także dla sędziego, magistratu, dla prokuratury. Oni patrzą bardzo uważnie, a proces był naprawdę bezlitosny i trzeba było ostro walczyć, w przeciwieństwie do wielu innych spraw, które miałem wcześniej, gdzie to "normalni" przestępcy byli na procesie - to nie było tak!
Sattelmaier zeznał dalej, że zaczyna się już od wykroczenia lub zarzutów karnych i wspomniał o procesach o znieważenie, które przed czasami Corony były raczej wyjątkami. Określił je jako przestępstwa aplikacyjne, czyli najniższe z prawa karnego, jakie można sobie wyobrazić. Sattelmaier informował też o przestępstwach, które były sądzone w drugiej instancji, czyli po złożeniu apelacji, bo wyrok miał być zaskarżony, co było raczej nietypowe:
"To są wszystko sprawy, których nie znamy. Organy ścigania z nadgorliwością podeszły do tzw. naruszeń Corony. Nakazy przeszukania były i są wydawane ot tak sobie", co doprowadziło go do wniosku: "Z armat strzela się do wróbli. Przeszukiwano i przeszukuje się mieszkania lub konfiskuje się telefony komórkowe z powodu przestępstwa znieważenia, które mogłoby być ewentualnie udowodnione w inny sposób. Zwłaszcza przeszukania domów muszą być proporcjonalne".
Jako obrońca złożył też wiele wniosków o stronniczość wobec sędziów, ponieważ już wcześniej było wiadomo, że nie będą oni orzekać obiektywnie. Wszystkie jego wnioski zostały jednak odrzucone. Wymienił drobne przestępstwa, które już wcześniej były ścigane z użyciem najsurowszych środków, jak np. fałszowanie świadectw szczepień. Przestępstwa, które normalnie byłyby karane w dolnym przedziale z karami dziennymi i nie skutkowałyby karalnością. Obrońca opisał jeden z takich przypadków: "Sześciu policjantów stoi pod drzwiami o 6 rano, a jeśli nie mają dostępu, to kopią również z powodu sfałszowanego paszportu szczepień.Wiele, wiele z tych nakazów przeszukania jest niezgodnych z prawem, to też trzeba powiedzieć tak wyraźnie!".
Sattelmaier wyjaśnił dalej, że prokuratura nie jest niezależnym organem, ale jest związana instrukcjami. Brandenburg zapytał, czy może być ona wykorzystywana jako instrument polityczny rządu. Sattelmaier skomentował:
"Tak, możliwość wywierania wpływu rzeczywiście istnieje poprzez ustawę o konstytucji sądów (Gerichtsverfassungsgesetz GVG). Sprzeciwiał się temu również Europejski Trybunał Praw Człowieka, że prokuratury nie są tu wystarczająco niezależne."
Sattelmaier powiedział, że wpływy polityczne to raczej starszy problem. Na pytanie Brandenburga, jak to możliwe, że od czasów Corony kontrola polityczna sprawowana jest nad prokuraturą, co przefiltrowało się na sędziów, pan Sattelmaier wysunął takie przypuszczenie:
"Jest przede wszystkim bardzo dużo bardzo młodych sędziów, którzy są jeszcze na początku swojej kariery, którzy są sędziami na okresie próbnym, ale są przydzieleni do sądów rejonowych. Często orzekają w taki sposób, że ja wyrywam włosy z głowy i zadaję sobie pytanie: co to teraz jest? Ale nie zawsze tak jest".
Z jego doświadczenia wynika, że obrońcy częściej są słuchani przez starszych, bardziej doświadczonych sędziów.
"Nie jest to powszechne, ale wydaje się, że młodzi sędziowie mają tam problem z potencjalnym pójściem pod prąd tej ogólnej narracji, która jest przedstawiana przez rząd".
Pan Sattelmaier doświadczył nawet przeprosin sędziego za swój wyrok, gdy został uniewinniony.
"Nigdy wcześniej tego nie miałem i nigdy później tego nie miałem, to jest pierwszy przypadek, kiedy sędzia się oświadcza".
Obrońca ujawnił też, że starsi prokuratorzy często zasiadają teraz przy stole oskarżenia w banalnych sprawach, np. o wykroczenia administracyjne, naprzeciwko młodych sędziów, którzy boją się, że coś źle zrobią. Tego też nigdy nie doświadczył w swoim 20-letnim doświadczeniu zawodowym.
"Widać z tego wymiar polityczny ze strony prokuratorów, aby krytyków środków ścigać z całą surowością prawa i z mocą prawa".
Wredna kombinacja:
"Młodzi sędziowie mają ten problem, że po trzech latach mogą nie zostać powołani na sędziów dożywotnio. To jest sedno sprawy, spotyka się też innych, jak powiedziałem, ale to jest właściwie wyjątek w przypadku młodych sędziów, gdzie pasuje narracja ogólnorządowa - tam jest zły krytyk środków, a tu jest dobra strona, a teraz podejmij właściwą decyzję. Myślę, że to odgrywa rolę w wielu decyzjach".
Paul Brandenburg porównał to do starszego lekarza siedzącego podczas operacji na szyi swojego lekarza asystenta: "Jest jasne, kto kieruje operacją". W odpowiedzi na końcowe pytanie, czy mamy jeszcze funkcjonujące państwo konstytucyjne, obrońca Sattelmaier stwierdził:
"Uważam jednak, że "normalni" przestępcy zazwyczaj otrzymują proces zgodnie z zasadami praworządności. "Zaprzeczający Coronie", "myślący lateralnie", "krytycy rządu" będą mieli trudności.
Oceny i spostrzeżenia pana Sattelmaiera wiele wyjaśniają w kwestii ostatnich niezrozumiałych i niemożliwych do utrzymania orzeczeń sądowych. Gdyż gdy tylko pozwoli się na naginanie prawa przez poglądy polityczne, grozi nam wszystkim, że staniemy się jego ofiarami. Dlatego też poważny i pilny apel do pozostałych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, aby wypełniali swój mandat i przysięgę do orzekania zgodnie z najlepszą wiedzą i sumieniem, bez względu na osobę, i służyli jedynie prawdzie i sprawiedliwości, nie pozwalając się wykorzystywać do celów politycznych.
02.04.2023 | www.kla.tv/25635
W dniu 10 stycznia br. gościem dziennikarza Paula Brandenburga był obrońca Dirk Sattelmaier. "Tytuł programu brzmiał: "Łamacze prawa w szatach: Niesprawiedliwa sprawiedliwość reżimu". Pan Sattelmaier jest od 20 lat obrońcą w sprawach karnych i zrelacjonował swoje doświadczenia z ostatnich dwóch lat Corony w sądzie. Jest współzałożycielem stowarzyszenia "Anwälte für Aufklärung" (Prawnicy dla Oświecenia) i stał się znany m.in. dzięki jednemu ze swoich klientów, Michaela Ballwega. W tym programie Kla.TV streścił dla Państwa swoje najważniejsze osobiste oceny tego, co dzieje się obecnie w niemieckich sądach z wywiadu. Obrońca Dirk Sattelmaier rozpoczyna swoje uwagi od wspomnienia swojego pierwszego procesu jako obrońca tak zwanego "krytyka środków". Pamięta on "lodowaty wiatr na karku, że tu dzieje się coś bardzo wyjątkowego, także dla sędziego, magistratu, dla prokuratury. Oni patrzą bardzo uważnie, a proces był naprawdę bezlitosny i trzeba było ostro walczyć, w przeciwieństwie do wielu innych spraw, które miałem wcześniej, gdzie to "normalni" przestępcy byli na procesie - to nie było tak! Sattelmaier zeznał dalej, że zaczyna się już od wykroczenia lub zarzutów karnych i wspomniał o procesach o znieważenie, które przed czasami Corony były raczej wyjątkami. Określił je jako przestępstwa aplikacyjne, czyli najniższe z prawa karnego, jakie można sobie wyobrazić. Sattelmaier informował też o przestępstwach, które były sądzone w drugiej instancji, czyli po złożeniu apelacji, bo wyrok miał być zaskarżony, co było raczej nietypowe: "To są wszystko sprawy, których nie znamy. Organy ścigania z nadgorliwością podeszły do tzw. naruszeń Corony. Nakazy przeszukania były i są wydawane ot tak sobie", co doprowadziło go do wniosku: "Z armat strzela się do wróbli. Przeszukiwano i przeszukuje się mieszkania lub konfiskuje się telefony komórkowe z powodu przestępstwa znieważenia, które mogłoby być ewentualnie udowodnione w inny sposób. Zwłaszcza przeszukania domów muszą być proporcjonalne". Jako obrońca złożył też wiele wniosków o stronniczość wobec sędziów, ponieważ już wcześniej było wiadomo, że nie będą oni orzekać obiektywnie. Wszystkie jego wnioski zostały jednak odrzucone. Wymienił drobne przestępstwa, które już wcześniej były ścigane z użyciem najsurowszych środków, jak np. fałszowanie świadectw szczepień. Przestępstwa, które normalnie byłyby karane w dolnym przedziale z karami dziennymi i nie skutkowałyby karalnością. Obrońca opisał jeden z takich przypadków: "Sześciu policjantów stoi pod drzwiami o 6 rano, a jeśli nie mają dostępu, to kopią również z powodu sfałszowanego paszportu szczepień.Wiele, wiele z tych nakazów przeszukania jest niezgodnych z prawem, to też trzeba powiedzieć tak wyraźnie!". Sattelmaier wyjaśnił dalej, że prokuratura nie jest niezależnym organem, ale jest związana instrukcjami. Brandenburg zapytał, czy może być ona wykorzystywana jako instrument polityczny rządu. Sattelmaier skomentował: "Tak, możliwość wywierania wpływu rzeczywiście istnieje poprzez ustawę o konstytucji sądów (Gerichtsverfassungsgesetz GVG). Sprzeciwiał się temu również Europejski Trybunał Praw Człowieka, że prokuratury nie są tu wystarczająco niezależne." Sattelmaier powiedział, że wpływy polityczne to raczej starszy problem. Na pytanie Brandenburga, jak to możliwe, że od czasów Corony kontrola polityczna sprawowana jest nad prokuraturą, co przefiltrowało się na sędziów, pan Sattelmaier wysunął takie przypuszczenie: "Jest przede wszystkim bardzo dużo bardzo młodych sędziów, którzy są jeszcze na początku swojej kariery, którzy są sędziami na okresie próbnym, ale są przydzieleni do sądów rejonowych. Często orzekają w taki sposób, że ja wyrywam włosy z głowy i zadaję sobie pytanie: co to teraz jest? Ale nie zawsze tak jest". Z jego doświadczenia wynika, że obrońcy częściej są słuchani przez starszych, bardziej doświadczonych sędziów. "Nie jest to powszechne, ale wydaje się, że młodzi sędziowie mają tam problem z potencjalnym pójściem pod prąd tej ogólnej narracji, która jest przedstawiana przez rząd". Pan Sattelmaier doświadczył nawet przeprosin sędziego za swój wyrok, gdy został uniewinniony. "Nigdy wcześniej tego nie miałem i nigdy później tego nie miałem, to jest pierwszy przypadek, kiedy sędzia się oświadcza". Obrońca ujawnił też, że starsi prokuratorzy często zasiadają teraz przy stole oskarżenia w banalnych sprawach, np. o wykroczenia administracyjne, naprzeciwko młodych sędziów, którzy boją się, że coś źle zrobią. Tego też nigdy nie doświadczył w swoim 20-letnim doświadczeniu zawodowym. "Widać z tego wymiar polityczny ze strony prokuratorów, aby krytyków środków ścigać z całą surowością prawa i z mocą prawa". Wredna kombinacja: "Młodzi sędziowie mają ten problem, że po trzech latach mogą nie zostać powołani na sędziów dożywotnio. To jest sedno sprawy, spotyka się też innych, jak powiedziałem, ale to jest właściwie wyjątek w przypadku młodych sędziów, gdzie pasuje narracja ogólnorządowa - tam jest zły krytyk środków, a tu jest dobra strona, a teraz podejmij właściwą decyzję. Myślę, że to odgrywa rolę w wielu decyzjach". Paul Brandenburg porównał to do starszego lekarza siedzącego podczas operacji na szyi swojego lekarza asystenta: "Jest jasne, kto kieruje operacją". W odpowiedzi na końcowe pytanie, czy mamy jeszcze funkcjonujące państwo konstytucyjne, obrońca Sattelmaier stwierdził: "Uważam jednak, że "normalni" przestępcy zazwyczaj otrzymują proces zgodnie z zasadami praworządności. "Zaprzeczający Coronie", "myślący lateralnie", "krytycy rządu" będą mieli trudności. Oceny i spostrzeżenia pana Sattelmaiera wiele wyjaśniają w kwestii ostatnich niezrozumiałych i niemożliwych do utrzymania orzeczeń sądowych. Gdyż gdy tylko pozwoli się na naginanie prawa przez poglądy polityczne, grozi nam wszystkim, że staniemy się jego ofiarami. Dlatego też poważny i pilny apel do pozostałych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, aby wypełniali swój mandat i przysięgę do orzekania zgodnie z najlepszą wiedzą i sumieniem, bez względu na osobę, i służyli jedynie prawdzie i sprawiedliwości, nie pozwalając się wykorzystywać do celów politycznych.
von abu./tt./avr.